piątek, 24 września 2010

Cynamon pod obiektywem! oraz zupa kukurydziana!




Doczekaliśmy się! Jak dobrze było wziąć się w garść i nie dość, że założyć, to jeszcze nie opuścić bloga! Ach!
Otóż Cynamonowa Filozofia w związku z ubiegło-notkowym i ubiegło-weekendowym konkursem została wspomniana w gazecie!

W skierniewickim ITSie od Dziennika Łódzkiego pojawił się artykulik o świątecznym konkursie na Skierlotkę. Z racji, że młodsze osoby zawsze szokują na tego typu konkursach, został ze mną i z Darią z Red and Pale przeprowadzony wywiad, gdzie uchyliłyśmy rąbka tajemnicy i wyjawiłyśmy, że obydwie prowadzimy blogi kulinarne. Mała reklama nie zaszkodzi, a co!
Choć fragment mówiący o zdobieniu potrawy należy wyprostować.
Owszem, jeżeli gotuje sama dla siebie, stawiam wygląd ponad smak. Ale w życiu bym nie podała komukolwiek czegoś, co uznam za kiepskie, niesmaczne. Każdy mój eksperyment musi wpierw przejść przez mój własny, dziwaczny test jakości.



I co to oznacza, że nie mamy kompleksów w kuchni? Ja mam i to jak stąd do Londynu! o.O

Pragnę też skromnie zauważyć, że na zdjęciu noszę bluzę mojego osobistego Kota, o!

______________________________


A z przepisów dzisiaj wstawię zupę kukurydzianą. Czemu?
Bo zaraz przepis zapomnę...
Szczerze, to moje przekleństwo! Nie umiem zapisywać przepisów nigdzie indziej niż na Cynamonowej. Próbowałam prowadzić zeszyt, ale nic z tego nie wyszło, bo nie lubię swojego pisma... Wszystkie moje ulubione przepisy walą się częściowo w zakładkach Google Chrome, częściowo w gazetkach, a także na YouTubie (Nigella!), niekiedy zaglądnę do książki kucharskiej bądź notatek rodzinnych. Ale żebym sama zapisywała? Nie, jakoś nie podoba mi się taka idea.
Więc moim małym notatnikiem z przepisami niech będzie Cynamonowa!



Zupa kukurydziana to danie które mnie od zawsze intrygowało. Już jako mała dziewczynka zafascynowałam jak Aleksander przygotowuje zupę z ziaren kukurydzy w Pszczółce Mai. Było to coś egzotycznego, ale jej smak zawsze kojarzyłam ze słodyczą, aksamitną słodyczą w ustach. I nadeszła pora, by taka zupę przygotować, nareszcie.
Przepis zobaczyłam u Karoliny w jej Japońskiej Kuchni, ale wcale nie poszłam w tym kierunku. Wykorzystałam bazę japońską, przeszłam do pikantnego meksyku.
Ale, żeby zachęcić i się pochwalić, mój brat niecierpiący eksperymentów w kuchni był ZACHWYCONY, a zupę zjadł nawet na śniadanie!

Składniki:
2 kolby kukurydzy
1 puszka kukurydzy konserwowej
1/2 cebuli
600 ml mleka
40 g masła + jedna łyżka masła
1 łyżka mąki
50 g sera żółtego + wiórki do dekoracji
2-3 suszone papryczki chilli
słodka papryka
sól i pieprz

Dodatkowo:
pierś kurczaka
sól
słodka papryka
prażone nasiona dyni
3 tortille



Kolby kukurydzy naciąć nożem wzdłuż w kilku miejscach. Z jednej kolby odkroić ziarna kukurydzy, a z drugiej usunąć je z kolby trzonkiem noża. W ten sposób część kukurydzy będzie cała, a część będzie zmiażdżona. Wszystko to robić do średniego garnka.
Cebule bardzo drobno poszatkować i dodać do kukurydzy razem z 40 gramami masła. Postaw na ogniu i zagotuj.
Dodaj mleko i gotuj od czasu do czasu mieszając i uważając, by zupa się nie przypaliła.
Posól i popieprz. W dłoniach rozetrzyj papryczki chilli i także dodaj do zupy. UWAGA! Nie trzyj teraz oczu ani nie dłub w nosie, będzie bardzo parzyło! Dosyp słodkiej papryki do smaku. Dodaj startego żółtego sera
W małej miseczce wymieszać 1 łyżkę mąki z jedną łyżką miękkiego masła i dodać do zupy. Całość powinna być lekko gęsta.

Kurczaka pokrój na cienkie paski i rozprowadź po nim sól i paprykę. Usmaż na patelni. Na suchą patelnię wrzuć pociętą w plastry tortillę i podgrzewaj aż będzie chrupiąca i sztywna.

Nalej zupę do miseczek, posyp wiórkami sera. Sypnij tam również pestek z dyni. Podawaj z tortillą.




______________________________


A do tego mamy zagadkę tygodnia! Temu, komu będzie chciało się odgadnąć, obiecuję nagrodę, którą nawet dostarczę!

Czarnuszka i Nigella Lawson.
Co je łączy?


Odpowiedź w następnym odcinku!

poniedziałek, 20 września 2010

Kiepski czas na Innowacje. Świąteczna Skierlotka!

Ci, którzy fascynują się kuchnią nowoczesną wcale nie mają lekko. Nie lepiej jest z fanami kuchni artystycznej. Czemu to tak?

W tym miejscu buchnie nam temat muzyczny ze Skrzypka na dachu.
TRADYCJA!

Otóż za dużo w polakach tradycji abyśmy mogli się spokojnie w tej okolicy odnaleźć. Nowe zawsze robi wrażenie. Nowe zawsze zaskoczy i zbierze komplementy. Ale gdy dochodzi nei tylko do spoglądania nań, a próbowania, nie ma już tylu chętnych. Ludzie się boją, a optymalnym obiadem dla nich jest schabowy, ziemniaki i prosta surówka.
Ja takich obiadów nie znoszę...
Nie lubię tradycji.

Gdy jestem w restauracji, zawsze wybiorę coś ,czego jeszcze nie znam, a chcę poznać. Taka przekorność. Tak samo, gdy gotuję. Ale łatwiej jest gotować dla siebie lub dla kogoś z tego wąskiego koła zainteresowań (pozdrowienia dla Kota!). Gdy dochodzi jednak do gotowania dla znajomych czy rodziny... Lekka innowacja i od razu kręcą nosami. Niewyobrażalne, kłótnia z własnym bratem, że chciałam zrobić kotleciki z cukinią i rybą... Albo przez to, że wolałam kuskus od frytek.

Tak samo, jeżeli mówimy o restauracjach. Mamy tyle cudownych filmów opowiadających o wspaniałych restauracjach, gdzie stawiają na wyjątkowość potrawy, wylewają siódme poty, by to ozdobić, aby cieszyło oko... Życie od Kuchni, Last Holiday, RATatoullie chociażby! Bajka, a w niej bajkowy świat, o który trudno nam w Polsce. Przeciętna restauracja nadal stawia na ilość, nie jakość jedzenia.
Pewnie, są takie restauracje, gdzie zapewne znajdę takie 'dziwactwa' (chociażby kuchnia molekularna...), ale jakoś w niej jeszcze nigdy nie byłam, oraz, gdybym zdecydowała się na pracę w dziele gastronomii, nie sądzę, żebym kiedykolwiek w takiej w naszym kraju wylądowała.

***

Temat ten pięknie nawiązuje do konkursu na skierniewicką szarlotkę - Skierlotkę zorganizowanego w ramach 33. Święta Kwiatów, Owoców i Warzyw, w którym po raz trzeci brałam udział.



Dwa lata temu, zajęłam miejsce na podium. Wtedy byłam zbyt przerażona, żeby eksperymentować i używałam maminego przepisu. Potem zaczęły się eksperymenty, innowacje i... Kończy się wszystko na wyróżnieniach.
Poszukujemy tradycji!

A prawda jest taka, że nie przepadam za szarlotkami, wolę inne ciasta. I zdecydowanie nie lubię smaku pieczonej antonówki, temu też używałam jabłek z odmiany Paulared i jestem z nich bardzo zadowolona.

Pierwsza myśl - jak rozruszać nudne i sztywne jabłka? Orzechy! najlepiej laskowe, ale jestem na nie uczulona, a sama spróbować muszę... Więc italiano! Kruche ciasto na spód znalazłam u Doroty z Moich Wypieków, kruszonkę podpatrzyłam od Komarki z Every Cake You Bake.

I zaczynamy piec!



Szarlotka z orzechami włoskimi. Skierlotka!

Składniki:

Kruche ciasto (od Doroty z Moich Wypieków)
25 dag mąki pszennej
20 dag masła lub margaryny
60 g cukru pudru
2 żółtka
20 dag zmielonych orzechów włoskich

Kruszonka (od Komarki z Every Cake you Bake, proporcje podwojone)
4 łyżki masła
szklanka cukru brązowego (użyłam trzcinowego, dark muscovado)
szklanka posiekanych orzechów
1/2 szklanki mąki
1 łyżeczka cynamonu

Masa jabłkowa:
2,5 kg jabłek
3-4 łyżki cukru
skórka z jednej cytryny
sok z połowy cytryny
starta gałka muszkatołowa
cynamon

Beza:
4 schłodzone białka
1,5 szklanki cukru




Wszystkie składniki na ciasto zagnieść, schłodzić w lodówce przynajmniej przez 1 godzinę.

Jabłka obrać (mam cudną obieraczkę ręczną, z którą idzie to w trymiga! I przy okazji oglądałam film...), zetrzeć na tarce o grubych oczkach i wrzucić na suchą, (dużą!) patelnię. Przesmaż je, mieszając co jakiś czas drewnianą łyżką. Uważaj, pod żadnym pozorem nie mogą przywierać ani się przypalić! Nie przykrywaj niczym i nie wydziwiaj, woda musi odparować.
Gdy już zmniejszą swoją objętość i nabiorą ładnego, rudawego koloru, dodaj cukier, skórkę i przyprawy.

Rozłóż schłodzone ciasto na blaszce wyłożonej pergaminem. Ponakłuwaj je widelcem i wsadź do piekarnika nastawionego na 200ºC, na 15 minut.

Zrób kruszonkę - wymieszaj składniki suche, po czym rozetrzyj je z masłem, formując grudki. Przygotuj też masę na bezę. Ubij białka na sztywną pianę, dodaj powolutku cukier, ciągle ubijając.

Wyjmij gotowe ciasto z piekarnika, nałóż na nie ciepłą masę jabłkową. Na wierzch, na środku, wyłóż bezę w fantazyjnych falkach. Odkryte jabłka zasyp kruszonką, sypnij też troszkę na bezę.

Temperaturę piekarnika obniż do 145ºC i włóż ciasto na 30 minut.
Posprzątaj bałagan!

Ozdobiłam je różą i owocami jabłoni dekoracyjnej...

Zrobiłam też DRUGĄ wersję ciacha:



Składniki te same, tylko jabłek nie miałam, więc wsadziłam ostatnie zapewne truskawki w tym sezonie. I zgadnijcie co?
Było lepsze... No cóż!

Pozdrawiam też serdecznie autorkę bloga Red And Pale, której szarlotka również została wyróżniona i mile spędziłyśmy czas na pogaduszkach na scenie.
Obydwie będziemy miały swoją odsłonę w artykule w gazecie Głos Skierniewic.
Mała reklama na Cynamonowej Filozofii! <3

Smacznego Wam życzę!
Wracam dooo... Matmy!